Jupiter: Intronizacja – reż. Wachujscy

To będzie krótki wpis, bo żal mi zużywać klawiatury na recenzję. Do dzieła. Będą spoilery.

Dlaczego obejrzałem ten film: Już po Atlasie Chmur, którego fabuły za nic w świecie nie mogę sobie teraz przypomnieć (a to już sporo mówi na temat filmu), miałem pewne wątpliwości. Matrix! Ten film wiele dla mnie znaczy, to coś więcej niż Science-Fiction. Ma w sobie niepowtarzalny klimat, atmosferę, która sprawia, że chcesz wejść w ekran. Chcesz tam być i przeżywać wszystkimi zmysłami to co możesz tylko zobaczyć. Szedłem do kina z nadzieją, że może Wachowscy dadzą mi to, czego chcę od nich najbardziej. Poszerzającego horyzonty, ciekawego kina, pełnego, soczystego, gęstego. Dialogów, które zapadają w pamięć, scen, które są później wielokrotnie powtarzane w setkach filmów. Nawet po dzisiejszym nokaucie, jaki mi zasadzili, wciąż wierzę, że jeszcze mnie zaskoczą.

Czy warto obejrzeć ten film: Nie! Kurwa! Nie warto! To haniebna strata pieniędzy. Film trwa nieco ponad dwie godziny. Przez ten czas możesz zrobić mnóstwo bardziej produktywnych rzeczy. Na przykład wytatuować sobie kutasa na czole. Nawet to przyniesie Ci w życiu więcej korzyści niż obejrzenie Jupiter: Chujowizacja. dopisek: Ja na to jeszcze poszedłem w 3D – totalnie niepotrzebnie, film był ładny, ale 3D się niemal nie czuło. Pomijając może 2 krótkie sceny.

O czym to w ogóle jest: Wyobraź sobie historię Kopciuszka mieszkającego w Chicago. Rosyjską imigrantkę urodzoną w kontenerze na środku oceanu w drodze do USA. Kopciuszek zajmuje się czyszczeniem toalet i nienawidzi swojego życia. A potem dowiaduje się, że jest ze szlacheckiego rodu, który zajmuje się hodowaniem ludzi na planetach, aby później przetwarzać tych ludzi na cudowne dzieło inżynierii genetycznej – eliksir wiecznej młodości… Nasz Kopciuszek jest odrodzeniem jednej ze wcześniejszych szlachcianek i ma prawa do Ziemi, jako planety. A na Ziemi rosną najlepsi ludzie, najczystszy eliksir z nich wychodzi. Cały film o Kopciuszku jest rodzajem komedii romantycznej, tylko takiej wcale nie śmiesznej. Jest nawet scena, w której Kopciuszek bierze ślub z własnym bratem (chociaż wcale nie chce, albo nie jest pewna czy chce), ale w ostatniej chwili, wprost ze ślubnego kobierca ratuje ją jej ukochany Człowieko-Pies. A potem, ta sama scena powtarza się jeszcze raz, tylko tym razem Kopciuszek nie bierze ślubu, a chce zrzec się swojej szlacheckości. I tutaj też w ostatniej chwili z opresji ratuje ją ukochany. Ten ukochany łapie ją też w powietrzu. Jakieś siedem razy w ciągu całego filmu. Nie, to nie żart, sie-kurwa-dem razy. Ktoś tu musi zainwestować w bardziej przyczepne podeszwy. Wątek romantyczny pomiędzy Kopciuszkiem, a Człeko-Psem istnieje tylko w scenariuszu i na dialogach. Pomiędzy bohaterami nie ma żadnej chemii, niczego, totalnie zero. Wachowscy chyba ogólnie mają problem z pokazywaniem nawiązującego się romansu pomiędzy bohaterami. Wracając do fabuły, a wszystkie te wydarzenia są po to, aby Kopciuszek z radością wrócił do czyszczenia sedesów na końcu filmu…

Przy okazji: Jak już dzięki mnie udało Ci się zaoszczędzić te 2 godziny z życia. To zastanówmy się wspólnie jak to jest, że kobiety w filmach są pokazywane jako nieporadne ofiary, które trzeba ciągle łapać w powietrzu, ratować, wyciągać z dziur, znowu ratować. Gdzie i kiedy to się utarło? Pomijając na chwilę średniowiecze? Mówię tutaj głównie o masowym przemyśle filmowym, bo w kinie ambitnym kobiety są znacznie wyrazistsze i częściej możemy obserwować powalające role. Przy okazji tego tematu, warto wspomnieć też, że przy okazji ataku hakerów na Sony, wyciekły listy płac kilku ostatnich filmów, między innymi Igrzysk Śmierci z Jennifer Lawrence – ta to ma pecha do wycieków. No i okazało się, że kobiety, nawet te grające główne role, miały znacznie mniejsze stawki od mężczyzn. Czy faceci lepiej negocjują swoje stawki? Czy zdolnych kobiet jest więcej i muszą konkurować ze sobą ceną (bardzo źle to brzmi)? Skąd to się bierze?

  • „Już po Atlasie Chmur, którego fabuły za nic w świecie nie mogę sobie teraz przypomnieć (a to już sporo mówi na temat filmu), miałem pewne wątpliwości.”
    Ostatnio myślałem, żeby podejść do tego filmu po raz drugi. Dobrze, że czytając ten wstęp przypomniałem sobie, dlaczego pierwsze 30 minut mi nie przypasowało. Dzięki!

    „Ja na to jeszcze poszedłem w 3D”
    Ja omijam szerokim łukiem filmy 3D. Po całkiem niezłym początku w postaci Avatara i Alicji w Krainie Czarów, miałem okazję być na kilku produkcjach 3D, które nie powinny powstać w takiej wersji. Jakieś filmy taneczne z efektami 3D z dupy, dorobionymi na siłę, by tylko czardżować kinomanów (?) te kilka/kilkanaście (w zależności od kraju) jednostek pieniężnych więcej.

    Nie jestem zwolennikiem czytania recenzji filmów przed obejrzeniem (wyjątek: Kinomaniak Artura Pietrasa), czasami natknę się na jakiś masakryczny gniot, ale w większości przypadków (90% obejrzanych filmów), rzucam okiem na IMDB i patrzę na średnią ocen.

    • Na to 3d to zdecydowałem się głównie dlatego, że godzina mi odpowiadała. Ale też liczyłem na dobre i ciekawe kino akcji, gdzie 3D da radę. A tu taki zonk.

  • Szymarek

    A tak ładnie się zapowiadało na trailerze…
    Dzięki za ostrzeżenie 😉

robot
Kiedy w McDonald’s przestaną pracować ludzie?

Na filmiku możecie zobaczyć Pierwszą (?) w pełni zautomatyzowaną restaurację. McDonald's​ też idzie w tym kierunku. Zaczynają od ekranów do

Zamknij