Lubię robić zdjęcia [GALERIA]
Kurde lubię. Pierwszy aparat kupiłem sobie dość późno. Miałem wtedy 20 lat. Był to słaby aparat, a ja mieszkałem w Anglii, w której prawie codziennie padało, było ciemno i nie bardzo dawało się wyjść z domu. Jednak się nie poddawałem i pstrykałem. Z początku były to typowe „widoczki”, starałem się po prostu zrobić ładne zdjęcia. Wszędzie tam gdzie byłem. Ładne zdjęcie plaży, ładne zdjęcie górki, ładne zdjęcie samochodu, ładne zdjęcie zachodu słońca. Miałem z tego dużo radochy. Początkowo chciałem zostać profesjonalnym fotografem i być zajebistym. Gdy zrobiłem pierwsze ładne zdjęcie zachodu słońca na plaży, byłem z niego taki zadowolony, od razu myślałem, że jestem już tym fotografem. Potem zajrzałem do Internetu (to były trochę inne czasy) i okazało się, że inni ludzie też robią zdjęcia zachodu słońca na plaży (jak oni na to wpadli?!). Niektóre z tych zdjęć są naprawdę dobre. Niektóre są tak potwornie dobre, że już szybko wiesz, że Twoje nigdy takie nie będą.
I wiesz co? Nic. Mój zachód słońca dalej mi się podobał. Dalej miałem radochę z patrzenia na to zdjęcie. Bo to był MÓJ zachód słońca, a nie czyiś tam. Ale to taka dygresja w sumie tylko. Jak już poznałem trochę technikę robienia zdjęć, czyli ogarnąłem co to jest migawka (jak szybko miga), przesłona (jak wielkie oko robi obiektyw), iso (coś jak czułość myszki) i inne, zacząłem szukać sposobu, aby jakoś tę pasję rozwijać. Coś z tym robić, zamiast po prostu łazić i robić ładne zdjęciunia.
Zacząłem ograniczać się do konkretnych tematów. Zamiast robić fotki wszystkiego jak leci. I tak poznałem Drzwi, bramy i okna. Moją wielką miłość.
Mały PRO-TIP: jak klikniesz na jakieś zdjęcie to je powiększysz. Możesz potem też klikać w prawo i w lewo, aby przechodzić do następnego. Nie wiem, czy to działa na wszystkich przeglądarkach.
Taki to trochę Dualizm na tym zdjęciu. Ono jednak oddaje bardzo dużo z tego, co w oknach i drzwiach uwielbiam. Różnorodność, symetrię, głębię. Okna i drzwi wzbudzają naturalną ciekawość, co jest w środku, kto czai się po drugiej stronie, jaka jest historia. To jedne z najpowszechniejszych elementów otoczenia. Wydawałoby się, że wszystkie są do siebie podobne, jednak ich zróżnicowanie jest wręcz przytłaczające.
Po co, dlaczego i czy w ogóle warto szukać sobie jakiegoś ulubionego tematu w fotografii? Nie wiem. Nie wiem! Musisz sobie samodzielnie odpowiedzieć na to pytanie. Porównując to do muzyki, na świecie jest całe mnóstwo niezwykle uzdolnionych piosenkarzy. Ludzi o głosach czystych, barwie pięknej, zakresu tonalnego od morza do morza. A jednak ostatecznie większość z nich śpiewa tylko covery gdzieś do kotleta, na festynach, weselach itd. Nic w tym złego, nieważne. To co jest ważne, a przynajmniej ja uważam, że warto. To zamiast koncentrować się w 100% na warsztacie (chociaż ten też jest ważny), skupić się na poszukiwaniu własnego unikalnego ja. Rób tak, aby wystarczyło spojrzeć na zdjęcie i było wiadomo „O! To mi wygląda na Pusia fotę”.
Wydawałoby się, że im więcej tych zdjęć człowiek „najebie” tym lepiej. No… niekoniecznie. W moim przypadku, największy postęp zrobiłem, gdy kupiłem sobie pierwszego Zenita na kliszę za 50 zł na Allegro. Nauczyłem się wtedy trybu manualnego, szacunku dla spustu migawki, cierpliwości. Zmusiło mnie to do włożenia wysiłku w zdjęcie. Jadę gdzieś na 5 dni, mam dwie klisze po 36 zdjęć. Dwa razy się zastanowię, zanim nacisnę spust migawki. Tutaj zacząłem robić błyskawiczne postępy. Zamiast bezmyślnie klikać, analizowałem kompozycję, rozmieszczenie elementów, ostrość i wiele innych rzeczy. Ale starczy już tego. Cały ten wpis powstał tylko po to, abym mógł się trochę pochwalić zdjęciami. Lecimy więc z koksem.
Jeśli jesteś aż tutaj, to chyba Ci się trochę podobało. Zobacz moją poprzednią galerię. Na zakończenie chciałem jeszcze powiedzieć, że robienie zdjęć jest dla mnie trochę jak terapia. Pozwala mi się „wyżyć”, zrobić coś tylko dla mnie. Bez konieczności martwienia się o cokolwiek. Pomaga mi poczuć się lepiej, wyzwala te małe zastrzyki adrenaliny i satysfakcji za każdym razem gdy naciskam spust migawki. Za każdym razem, gdy czekam na wywołanie kliszy, czy za każdym razem gdy sprawdzam jak zdjęcie wyszło na ekranie aparatu.