Punkt przełomowy w życiu zawodowym.

Pracuję od 16 roku życia. Wykonywałem łącznie chyba 20 różnych zawodów. Bywało lepiej, bywało gorzej, bywało bardzo źle. Spędziłem też trochę czasu na infolinii. Odebrałem wtedy około 17 000 telefonów. „<nazwa_firmy> Marcin Puś Dzień dobry” – powiedziałem to siedemnaście tysięcy razy… Czasem, gdy oglądając film, do kogoś w filmie dzwonił telefon, te słowa standardowego powitania włączały się w głowie jak lampka. To nie była zła praca. Była ciężka, ale dużo mnie nauczyła. Stałem się asertywny, nauczyłem się rozmawiać z ludźmi, radzić sobie w sytuacjach trudnych i stresujących. Zadawać odpowiednie pytania, aby uzyskać informacje potrzebne w rozwiązaniu sprawy. Dowiedziałem się o rzeczach takich jak język zabarwiony pozytywnie. Polega to na skupianiu się na „dobrych” słowach, zamiast na takich jak problem, nie działa, nie da się, niemożliwe itd. Miałem okazję szlifować techniki sprzedaży, których uczyłem się przez wiele lat. Nauczyłem się tak prowadzić rozmowy, aby nawet najbardziej zdenerwowany klient się w końcu uspokoił, zaufał, że jego sprawa jest w dobrych rękach. Nie przyszło to łatwo, nie od razu. Ale 17 000 odebranych telefonów plus pewnie z 1 000 wykonanych przeze mnie telefonów wychodzących to bardzo dużo i chyba każdy mógłby się tego wszystkiego nauczyć, jeśli tylko by próbował coś w sobie poprawiać za każdym razem.

I tak odbierając te telefony, dosprzedając usługi, rozwiązując problemy, pewnego dnia silny blask światła zasłonił monitor. To żarówka nad moją głową świeciła jak pojebana. A jakby tak, te przeróżne techniki konwersacji, sprzedaży zacząć stosować gdzie indziej. Nie na słuchawce, ale np. w rozmowie z moim przełożonym? Jaki może to mieć wpływ na moją pracę, postrzeganie mnie jako pracownika? Teraz, po latach, mogę powiedzieć, że to był mój najlepszy pomysł. Ale najpierw chcę coś wyjaśnić.

Techniki sprzedaży – Te dwa słowa (zwłaszcza drugie) obciążone są niebotycznie wręcz negatywnym balastem. Ludziom kojarzą się z oszustwem, kłamstwem, MLM, Amwayem, domokrążcami, ludźmi, którzy ciągle próbują nam coś wcisnąć. Tymczasem najbardziej podstawowy rdzeń technik sprzedaży opiera się na prostych krokach. Rozpoznanie potrzeb klienta, przedstawienie produktu spełniającego te potrzeby, sprzedaż. I nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Odnajdujemy to, czego ktoś potrzebuje, czasem wystarczy kogoś dobrze wysłuchać, kiedy indziej zadać kilka pytań. A następnie przedstawiamy ofertę tak zmodyfikowaną, dobieramy produkt tak przygotowany, aby maksymalnie spełniał potrzeby i satysfakcjonował klienta.

Kulki
Jeśli nic nie zmienisz, nic się nie zmieni. Obrazek totalnie z niczym niezwiązany. Ale przynajmniej ładny.

Na pracę przekłada się to w bardzo prosty sposób. W pierwszej kolejności trzeba spróbować zrozumieć, co jest najbardziej potrzebne w Twojej firmie w tej chwili. Czy może problemem jest wewnętrzna komunikacja? A może produkt posiada jakiś podstawowy defekt, który powoduje, że mnożą się reklamacje? Być może masz pomysł na reklamę, która podbije sprzedaż. Albo nową funkcję, nie wiem, nowy smak chipsów, jeśli pracujesz w fabryce chipsów? Gdy już masz jakiś pomysł, nie pisz maila typu:

mail do szefa

Trzeba się trochę bardziej postarać. Zrobić mały wywiad. Sprawdzić, czy coś podobnego już jest. A jak jest, to czasem nawet lepiej. Sprawdź jak to się sprawdza, jeśli takie rozwiązanie już istnieje. Stwórz coś w rodzaju krótkiej, prezentacji. Opisz, dlaczego firma potrzebuje tego Twojego pomysłu. Jak dokładnie będzie on działał (tutaj przydają się też grafiki obrazujące działanie, jeśli coś ciężko jest wyjaśnić tylko słowami). A na koniec wypisz listę korzyści, które może przynieść wdrożenie pomysłu. Dopiero tak przygotowaną ofertę przedstawiasz komuś, kto naprawdę mógłby być tym zainteresowany. Niekoniecznie musi być to Twój bezpośredni przełożony (zwłaszcza w większej firmie). Timing jest też ważny. Jeśli akurat w firmie jest mega kontrola skarbowa i wszyscy chodzą z wypiekami na twarzy, Twój pomysł na to „jak ominąć ten pieprzony podatek dochodowy” może nie mieć najlepszego posłuchu.

To tylko jeden z wielu aspektów lekkiej zmiany podejścia do swojej pracy i pracodawcy. Można jeszcze napisać o wyrobieniu sobie pewnej renomy. Dać do zrozumienia, że można na Tobie polegać. Takie nawet rzeczy, jak bycie punktualnym, chociaż samo w sobie nie zapewni Ci złotych gór, będzie pewnie docenione. Nie chcę zrobić z tego przesadnie długiego postu, dlatego zatrzymam się tutaj. Ten punkt przełomu, u mnie, nastąpił jakieś 2 lata temu. Od tamtego momentu wszystko się zmienia na lepsze. Robię to co lubię, spełniam się w tym. Nie czekam na to, aż ktoś mi coś karze robić. Sam sobie wymyślam pracę, która mnie interesuje i chcę ją robić. To bardzo miłe uczucie. Zdecydowanie polecam.

Zabezpieczone: „Życie ze stocka” – Typowy dzień z życia w formie galerii stock photo.

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

Zamknij