Terapia Selfie, Albo Samojebki, Które Leczą.
Dzisiaj troszkę poważniej. Nienawidzę siebie na zdjęciach. Jak zapewne wielu. Czasem wydaje mi się, że zainteresowało mnie robienie zdjęć tylko po to, żeby mieć „spokój” i być częściej po tej drugiej stronie aparatu. I tak, przeglądając swoje zdjęcia z ostatnich 5 lat, a mam ich pewnie kilkanaście tysięcy, okazało się, że prawie wcale nie mam zdjęć siebie. Nie mam na przykład zielonego pojęcia jak wyglądałem w 2011 roku. Serio.
Lubię walczyć ze swoimi słabościami w taki sposób, że skazuję się na to, czego nie lubię najbardziej. I tak zrodził się pomysł na „Projekt Samojebka”. Postanowiłem przez pełny miesiąc, codziennie, robić sobie minimum jedno zdjęcie dziennie. Dla kogoś takiego jak ja, kto uważał, że robienie sobie fotek #selfie to szczyt narcyzmu, głupoty i próżności, było to trudne, ale i pouczające przeżycie. Sam eksperyment się udał, chociażby dlatego, że go ukończyłem. Doszedłem też do kilku ciekawych wniosków:
- Nawet 100 zdjęć później nie zrobiłem się nic a nic piękniejszy. Ale jakoś przyzwyczaiłem się do siebie, oswoiłem z tą mordą i polubiłem ją :).
- Po takiej ilości fotek, przynajmniej mniej więcej wiem pod jakim kątem wygląda ten ryjek lepiej, a pod jakim raczej niewyraźnie.
- Większość aktywnego dnia człowiek spędza w pracy.
- Zazwyczaj uśmiecham się, gdy jestem wśród ludzi.
- Fotograficznie konwencja bardzo ograniczała moje możliwości. Na zdjęciu w centralnym miejscu musiała być twarz, w dodatku moja. Aby nie umrzeć z nudów, ciągle kombinowałem coś z tłem, układem, światłem. Zmieniałem to, co mogłem zmienić, aby chociaż minimalnie uciekawić zdjęcie. Czasem lepiej mieć jakieś ograniczenia, dzięki temu kreatywność szuka ujścia inną drogą. Bezkresna wolność czasem ogranicza – ot taki paradoks.
Rady dla tych, którzy chcą zrobić to samo: Nie utrudniaj sobie życia. Nie rób tych zdjęć lustrzanką. Przedni aparat w telefonie wystarczy. Nie musisz wtedy go obracać i widzisz co robisz. Nie przejmuj się tym, co widzisz. Robiąc zdjęcia myśl o tym, że nikt oprócz Ciebie nigdy, ale to NIGDY ich nie zobaczy. Rób sobie szczere zdjęcia, zmęczone, głodne, złe, wesołe. Staraj się zapisać pełne spektrum swojej osoby, charakteru, wyglądu w różnych warunkach. A nie tylko wybrany najlepszy dzióbek. Ja też na dole nie pokazałem wszystkich fotek. Wiele z nich zostawiam tylko dla siebie i nigdy ich nikomu nie pokażę. Konsekwentnie rób minim jedno zdjęcie dziennie. Czasem jak zdarzy się ciekawa okazja, albo dzieje się coś interesującego, możesz zrobić ich sobie więcej. Na koniec miło jest sobie wybrać te 30-31 najciekawszych zdjęć i pójść do punktu foto i je wywołać. Tak, wywołać. Mieć je w formie zdjęć. Takich prawdziwych, które wsadza się do rączki.
Na koniec: Bardzo polecam wszystkim zrobienie sobie takiego eksperymentu! Dużo dowiedziałem się o sobie, jako człowieku, w którym mieszkam już dość długo. A nie miałem zielonego pojęcia. Myślę, że wyszedłem z tego eksperymentu jakiś lepszy, pewniejszy, mądrzejszy. Warto, warto, warto! Tak bardzo to powtarzam, bo to w sumie bardzo łatwe, robić sobie zdjęcie codziennie przez 30 dni. A kilku moich znajomych spróbowało i się niestety nie udało.
Pingback: Czego się nauczyłem rysując 1 rysunek dziennie przez miesiąc? [EKSPERYMENT] | | MARCIN PUŚ()