Demokracja 30 lat później
Najprostszym sposobem na pogdybanie, jak będzie wyglądał świat za jakiś czas jest obserwacja aktualnych trendów i wyobrażenie sobie ich eskalacji. Od tego właśnie zacznę.
Aktualnie rządy wiedzą o swoich obywatelach więcej niż kiedykolwiek. Czasy, gdy podstawową informacją były spisy powszechne, dawno minęły. Właściwie codziennie można sprawdzić aktualne poparcie dla poszczególnych partii, możliwe jest badanie opinii na podstawie informacji pojawiających się w mediach społecznościowych. Na podstawie tych informacji podejmują działania mające na celu kształtowanie opinii w sieci, co możemy już obserwować w Polsce, czy Izraelu i wielu innych krajach. Państwa wyciągają ręce też po te szczegóły, które niekoniecznie chcemy ujawniać, czego skutkiem były akcje związane z ACTA, a niedawno PRISM. Trudno wyobrazić sobie, by w przyszłości rządy chciały odwrócić ten trend i zrezygnować z ogromnego banku informacji, do którego mają teraz dostęp.
W przykładowym roku 2043 monitoring pójdzie o wiele dalej. Będziemy bardzo ostrożnie dobierać słowa w rozmowach z przyjaciółmi na prywatnych czatach, czy przez telefon. Monitorowane będzie wszystko. Każda rozmowa telefoniczna, mail (jeśli będą jeszcze istnieć maile), każde wysłane zdjęcie, klip wideo. Nawet te, które zachowamy dla siebie na urządzeniu przenośnym, trafi do chmury, do której ktoś będzie miał dostęp. Prywatność w Internecie właściwie przestanie istnieć. Internet natomiast będzie absolutnie wszędzie. Aktualnie działają jeszcze anonimowe sieci takie jak TOR. Ale to stanie się bardzo trudne w momencie, gdy samo zalogowanie się do anonimowej sieci będzie stawiać nas w kręgu podejrzeń. Bo co właściwie mamy takiego do ukrycia, że chcemy logować się do anonimowej sieci? Fakt, że rządy nie kontrolowały Internetu przez tak długi czas i był on oazą wolności wynika z bezwładności ogromnych państwowych maszyn zarządzania. Teraz jednak trudno znaleźć coś ważniejszego dla rządów Państw, niż kontrola Internetu. Jeśli Internet pozwala na wzniecanie rewolucji, łączenie się w ogromne grupy o wspólnym celu, ludzi na całym świecie. Trudno dziwić się rządom, że chcą wiedzieć, co tam się dzieje i kto jest za to wszystko odpowiedzialny.
Internet napędza też układ krwionośny globalizacji. Ludzie nie są ograniczeni jednym medium, mają do dyspozycji wszystkie informacje, z każdego zakątka świata. I to jest coś pozytywnego, w czym widzę iskierkę nadziei. Ponieważ tak jak rządy mogą monitorować szarych obywateli, tak Ci drudzy już teraz intensywnie kontrolują poczynania polityków. W 2043 każdy będzie nosił ze sobą urządzenia rejestrujące dźwięk i obraz w bardzo wysokiej jakości. Z ogromną swobodą będziemy mogli przekazywać to sobie nawzajem. Politycy będą musieli być kryształowi, aby utrzymać swoje stanowiska, każde potknięcie, złe słowo, incydent będą wyłapywane z ogromną skutecznością. Będziemy się szybko jednoczyć w konkretnych sprawach i domagać się swoich praw. Opinia publiczna stanie się żywym, internetowym bytem, który będzie miał wpływ na otaczającą rzeczywistość.
Może tu też dojść do kuriozalnych wariactw, kiedy to Prezydent w trakcie swojego przemówienia, będzie otrzymywał informacje o reakcjach obywateli na Twitterze, czy innych serwisach. A następnie dynamicznie dopasuje on treść swojej mowy do nastrojów wyborców. Populizm, jakiego jeszcze nie znamy, może nabrać groteskowych kształtów. Na podstawie data miningu frakcje polityczne będą znać upodobania swoich wyborców tak dobrze, że będą precyzyjnie dobierać kandydatów na kluczowe stanowiska. Do swojego targetu dopasują wiek, płeć, przeszłość, fryzurę, hobby, ulubiony kolor przyszłego premiera czy prezydenta tak, aby spełniał wymagania i pozwalał identyfikować się z nim, możliwie największej grupie wyborców. Zalążki tego mamy teraz, aczkolwiek poziom, do jakiego to dojdzie, będzie zupełnie nieporównywalny. Przykładem z dzisiejszych czasów może być wykorzystanie data miningu w korporacjach (poczytajcie sobie o tym).
Żeby nie przedłużać, poruszę deliktanie jeszcze jeden wątek. Globalizacja władzy. W tej chwili właściwie w każdym kraju mamy inne partie. Pomijając może komunizm, który zbudował Związek Radziecki, nie ma w tej chwili jednej partii, która pod tą samą nazwą, logo, brandem, twarzą i programem, występowałaby w kilku krajach jednocześnie. W dobie postępującej globalizacji, unifikacji, standaryzacji produktów i stylu życia, znoszenia granic, łączenia się w Unie jest to właściwie nieuniknione. Prędzej czy później pojawią się ludzie, którzy będą na tyle charyzmatyczni, że poprowadzą za sobą nie tylko ludzi ze swojego kraju, ale też wielu innych. Powstaną polityczne ugrupowania o charakterze globalnym. Działające we wszystkich krajach demokratycznych. Część ich akcji będzie spójna z resztą ugrupowania, a część autonomiczna dla poszczególnych państw.
Czy będą wybuchały wojny, a jeśli tak, jaki będą miały charakter? O tym w następnym odcinku.
Pingback: Samotność w Mediach Społecznościowych()