Jak widzisz Twittera? [RE:]
Ogłoszenie parafialne: Ten wpis jest odpowiedzią na wpis o Twitterze Krzyśka Syrka, który możecie, a właściwie MUSICIE przeczytać najpierw. Oryginalny tytuł pod linkiem to bajeczny social #3.
Krzysiek w bardzo romantyczny sposób przyrównał Twittera, do HAIKU, próbując pokazać moc słów. Jeśli nie wiesz, co to haiku, to kliknij sobie i sprawdź w wiki, a najlepiej szybciutko zapieprzaj z powrotem do szkoły, bo masz co nadrabiać. I nie! Nie obchodzi mnie, że są wakacje. Jeny, jak pięknie by było, gdyby ludzie na Twitterze pisali w haiku, albo w ogóle wierszem. Sztuka jest formą nieśmiertelności autora. Może zapisać jego imię na zawsze. „Nie wszystek umrę” – jakiś ding dong w głowie? Mam nadzieję, że tak. Portale społecznościowe łączy jedna cecha – ulotność. To złe miejsce na tworzenie czegoś, co zostanie. Owszem, zostanie. Ale będzie tak daleko, tak bardzo w przeszłości, że nikt już tam nigdy nie zajrzy. Krzysiu – Kiedy ostatnio zdarzyło Ci się zobaczyć czyiś profil na Twitterze, czy Facebooku, który postanowiłeś przeczytać od deski do deski. Kupiłeś sobie paletę browarów, 6 wiader popcornu, wziąłeś urlop i czytałeś przez tydzień wszystkie wpisy? Bo takie ciekawe?
Mówi się, że pióro potężniejsze jest od miecza i inne tego typu historie. W dyplomacji, świetnie jest umiejętnie operować słowem. Ale jeśli dyplomata dobrze operuje słowem, a do tego, ma w zanadrzu bomby atomowe, 30 lotniskowców, czołgi, odrzutowce, tysiące satelit szpiegujących… Rozmowy przebiegają jakby trochę łatwiej.
Wracając do Twittera. Gdybym mieszkał w kraju anglojęzycznym, Twitter byłby pewnie jednym z moich ulubionych narzędzi. Chińczycy korzystają z portalu, gdzie maksymalna liczba znaków jest mniejsza niż 60. Tyle, że w ich języku, można w tej liczbie zmieścić małe opowiadanie i jeszcze na końcu napisać kilka pochwalnych słów na temat Chin (można, a nawet trzeba). Kiedy korzystam z Twittera pisząc po polsku, dopada mnie głównie irytacja. To nie jest wyzwanie, to jest spłycanie!
@blacksh4dow @pecet #tylkoGentoo
— Mati (@sernick_) sierpień 15, 2014
Tak widzę Twittera mniej więcej. Dużo #tagów, po których nie ma fazy. Dużo m@łp, które piszą urywanymi zdaniami. To jak nigdy niedokończona bitwa na krótkie, cięte riposty. Każdy chce być tutaj mistrzem krótkiego opierdolu. Kawał mi się przypomniał:
Wchodzi facet do fryzjera i mówi „Proszę mnie krótko opierdolić”. „Ty chuju”, odpowiada fryzjer. — Marcin Puś (@mpus_pl) sierpień 15, 2014
Generalizując (jestę generałę) człowiekom bliżej jednak do języka obrazkowego, do przekazywania treści z pomocą grafik, niż słów. To nasza natura, z pomocą jednego zdjęcia, czy obrazka możemy przekazać znacznie więcej niż z pomocą słów. A na pewno więcej, niż za pomocą 140 znaków. Aby to udowodnić, poniżej napiszę recenzję sagi Zmierzch za pomocą 140 znaków, a potem tą samą recenzję przedstawię w formie jednego obrazka:
Jedyną fajną rzeczą w sadze Zmierzch jest to, że są tam wampiry. Wszystko inne strasznie się sypie, jest nielogiczne i nie trzyma się kupy. Jest to kupa nie trzymająca sama siebie. Eksplodująca kupa. – 199 znaków (to na szaro, już się nie zmieściło, a gdybym chciał jeszcze dodać autora, reżysera, coś o aktorach? Kupa).
Trochę się rozkangurzyłem, a chciałbym podkreślić, że to nie tak, że nie lubię Twittera. Owszem, lubię. Nawet bardzo. Podobają mi się wpisy ludzi, którzy świetnie czują te możliwości, które dają ograniczenia właśnie (tak tak). Ja jednak znalazłem dla niego zupełnie inne zastosowanie. To mój taki agregat linków. Obserwuję różne serwisy informacyjne, portale, co ciekawszych blogerów. Dodaję linki, które wrzucają, do Pocketa, a później sobie to wszystko czytam czytam czytam. I to jest super.
Dzięki Krzysiu za to wyzwanie i czekam na Twoją odpowiedź :).
P.S. I jakby obrazkowa opinia o Twitterze (6 żelków):
okładka: photo credit: TarikB via photopin cc